W Kenii, gdzie po czwartkowych wyborach prezydenckich w weekend wybuchły zamieszki, rząd zakazał w niedzielę mediom relacjonowania ich na żywo. Uzasadnił to względami bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Informację tę podała francuska agencja AFP, powołując się na źródła oficjalne.
Uczestnicy rozruchów w Nairobi i na zachodzie kraju żądają odejścia urzędującego prezydenta Mwai Kibakiego, który - jak ogłoszono - niewielką przewagą głosów pokonał kandydata opozycji. W niedzielę wieczorem zamieszki osłabły, choć grupki manifestantów wciąż ścierały się z siłami porządkowymi. Od soboty zginęło w Kenii 15 osób.
Kenijska opozycja nie uznała reelekcji Kibakiego, którego zaprzysiężono natychmiast po ogłoszeniu wyników. Zapowiedziała na poniedziałek alternatywną ceremonię zaprezentowania swego lidera Raili Odingi jako, jak go nazwała, "prezydenta narodu".
Według kenijskiej telewizji, już ponad 120 osób pochłonęły brutalne starcia, jakie kenijskie policja toczy z niezadowoloną z wyników wyborów prezydenckich i parlamentarnych opozycją. Pod adresem władz kierowane są oskarżenia o fałszerstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz